Nie będziesz wiedzieć kim jesteś, dopóki nie odkryjesz kim byli twoi przodkowie... czyli kilka słów o "Tatarce" Renaty Kosin



Tytuł: Tatarka
Autor: Renata Kosin
Wydawnictwo: Filia
Liczba Stron: 488
Data premiery: 24. 05. 2017  


Po po­wieść au­tor­stwa Re­na­ty Ko­sin pt. „Ta­tar­ka” się­gnę­łam głów­nie za spra­wą okład­ki, któ­ra przy­cią­gnę­ła mój wzrok, na dłu­go przed pre­mie­rą.

Kse­nia przy­jeż­dża do do­mu w Bu­ja­nach, by spę­dzić tam wa­ka­cje w to­wa­rzy­stwie Le­ny – swo­jej mat­ki, oraz przy­szy­wa­nej bab­ki Ho­no­ra­ty. Pew­ne­go dnia dziew­czy­na uda­je się na fe­styn w Kru­szy­nia­nach, któ­ry nie­spo­dzie­wa­nie sta­je się po­cząt­kiem „dro­gi” ma­ją­cej na ce­lu od­kry­cie do tej po­ry ni­ko­mu nie­zna­nych fak­tów z ży­cia jej przod­ków. Nie na­le­ży ona jed­nak do naj­ła­twiej­szych.

Przy­znam szcze­rze, że je­śli cho­dzi o książ­ki Re­na­ty Ko­sin, by­ło to mo­je pierw­sze spo­tka­nie z jej twór­czo­ścią. Kie­dy wzię­łam do rę­ki „Ta­tar­kę”, li­czy­łam bę­dzie to hi­sto­ria co naj­mniej tak przy­ku­wa­ją­ca mo­ją uwa­gę, jak jej okład­ka, jed­nak nie do koń­ca tak się sta­ło.

Zacz­nę od te­go, że sam po­mysł na książ­kę au­tor­ka mia­ła do­bry, ale z wy­ko­na­niem go­rzej. Już po pierw­szych kil­ku stro­nach da­ło się za­uwa­żyć, że opi­sy bę­dę, sta­no­wi­ły, spo­rą jej część. Ja ro­zu­miem, opi­sy są po­trzeb­ne, że­by wpro­wa­dzić w świat wy­kre­owa­ny, ale bez prze­sa­dy. Gdy opi­sów jest zbyt wie­le, jest to dla mnie wy­raź­ny znak – au­tor­ce za­czy­na bra­ko­wać po­my­słu na dy­na­micz­ność fa­bu­ły. Kie­dy ja­kieś sto pięć­dzie­siąt stron przed koń­cem (książ­ka ma do­kład­nie czte­ry­sta osiem­dzie­siąt stron) za­czy­na przy­śpie­szać, oka­zu­je się, że za­koń­cze­nie moż­na bar­dzo szyb­ko prze­wi­dzieć.

Jed­nak ta po­wieść ma też swo­je plu­sy, zde­cy­do­wa­nie naj­więk­szym z nich jest prze­ni­ka­nie się tu­taj zgo­ła od­mien­nych kul­tur. Poka­zu­je, że lu­dzie o róż­nym po­cho­dze­niu et­nicz­nym, jak i wy­zna­ją­cy dwie zu­peł­nie in­ne re­li­gie mo­gą żyć obok sie­bie w zgo­dzie, wza­jem­nie się przy tym ubo­ga­ca­jąc.

Dla mnie naj­waż­niej­szym prze­sła­niem, któ­re pły­nie z „Ta­tar­ki”, jest to, że bez choć­by mi­ni­mal­nej wie­dzy na te­mat te­go, kim by­li na­si przod­ko­wie, nie je­ste­śmy w sta­nie od­kryć w peł­ni na­szej toż­sa­mo­ści. Co naj­pro­ściej mó­wiąc, ozna­cza, że nie wie­my, kim my sa­mi je­ste­śmy.

Pod­su­mo­wu­jąc „Ta­tar­ka” Re­na­ty Ko­sin, ma wa­dy i za­le­ty jak pra­wie każ­da książ­ka, uwa­żam jed­nak, że war­to się z nią za­po­znać i po­zwo­lić so­bie w ten spo­sób na re­flek­sje o tym, że prze­szłość na­wet ta od­le­gła sil­nie 
oddziałuje na na­sze dzi­siej­sze tu i te­raz.

Komentarze

Prześlij komentarz